poniedziałek, 18 grudnia 2017

Chodź, Przyjacielu

Chodź, Przyjacielu. Przejdźmy się chwilę. Bo te tygodnie, co tylko wspominam ostatnio. To się za długo już ciągną. I uparcie chcą trwać dalej. Mocno złośliwie, za dużo pozmieniały. W sercu próbuję oswoić gorzki smak cukru - co nie pomaga nawet już kawie...

...(martwej teraz z cukrem, czy bez niego).

Ale wiesz, co? Pojeżdżę se trochę. Po mieście, po miastach wielu. Bo skoro już zabrano mi kawę, to wymyślę sobie nową. Przy innym stole, z innego kubka. Słabszą, czy mocniejszą – w Poznaniu i Krakowie. Przejdę się ulicami, zmoknę deszczem, czasem ze łzami zmieszanym. Pośmieję z ludzi, znów kogoś obrażę. Spojrzę krzywo, a potem się uśmiechnę. Tak minie zima. A potem się skończy.

I te okna w pociągach, no właśnie! Ludzie pędzący, gubiący prawie oddech. Co można patrzeć na nich przez szyby, bezustannie, a nigdy się nie nudzi. Bo jak ma się znudzić – kalejdoskop obrazów nieobliczalny? Gdzie każde szkiełko może być szczególnym? Wsunę kiedyś jedno pomiędzy wizjer a oko. Najpiękniejsze zostawię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz