Chodź, Przyjacielu. Przejdźmy się chwilę. Bo te tygodnie, co tylko
wspominam ostatnio. To się za długo już ciągną. I uparcie chcą trwać dalej.
Mocno złośliwie, za dużo pozmieniały. W sercu próbuję oswoić gorzki smak cukru
- co nie pomaga nawet już kawie...
...(martwej teraz z cukrem, czy bez niego).
Ale wiesz, co? Pojeżdżę se trochę. Po mieście, po miastach wielu.
Bo skoro już zabrano mi kawę, to wymyślę sobie nową. Przy innym stole, z innego
kubka. Słabszą, czy mocniejszą – w Poznaniu i Krakowie. Przejdę się ulicami,
zmoknę deszczem, czasem ze łzami zmieszanym. Pośmieję z ludzi, znów kogoś
obrażę. Spojrzę krzywo, a potem się uśmiechnę. Tak minie zima. A potem się
skończy.
I te okna w pociągach, no właśnie! Ludzie pędzący, gubiący prawie
oddech. Co można patrzeć na nich przez szyby, bezustannie, a nigdy się nie
nudzi. Bo jak ma się znudzić – kalejdoskop obrazów nieobliczalny? Gdzie każde
szkiełko może być szczególnym? Wsunę kiedyś jedno pomiędzy wizjer a oko.
Najpiękniejsze zostawię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz